aaa4 |
Wysłany: Śro 14:56, 09 Sie 2017 Temat postu: |
|
-To on? - spytal tata. - To przez niego wpadlas w te klopoty?
-To nie ja - powiedzial Shane. - Ja tylko tak wygladam.
-Zamknij sie! - syknela Claire. Wyraznie slyszala, ze jego zdaniem to wszystko bylo bardzo smieszne. Ale nie dla niej. - Shane to tylko kolega, tato. Jak Eve.
-Eve? - Rodzice spojrzeli po sobie z oslupieniem. - Chcesz powiedziec, ze... - jak jeden maz obrzucili przerazonymi spojrzeniami Eve, ktora stala ze splecionymi dlonmi i niewinna, potulna mina, ale oczywiscie miala na sobie ciuchy gotyckiej primabaleriny - czarna tiulowa spodniczke i czerwony atlasowy top. Usmiechala sie slodko, ale obraz psula nieco jej krwista szminka (czyzby pozyczyla ja od Mirandy?) i kolczyki w ksztalcie czaszek.
Mama odezwala sie slabym glosem:
-Claire, kiedys miewalas takie sympatyczne przyjaciolki. Co sie stalo z Elizabeth?
-Studiuje na Texas AM, mamo.
-To jeszcze nie powod do zerwania przyjazni. Matczyna logika. Claire stwierdzila, ze Shane mial racje - z tego sie nie wywinie. Rownie dobrze moze od razu skoczyc na glowke; rekiny i tak ja dopadna, niewazne co zrobi.
-Mamo, Eve i Shane sa moimi wspollokatorami. Tutaj. W tym domu.
Cisza. Mama i tata zamarli.
-Les? - odezwala sie mama. - Czy ona powiedziala, ze tu mieszka? |
|